poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 5 cz.1

Słońce oświetlało jego zamyśloną twarz.Nie spał całą noc, nie mógł zmrużyć oko, bo gdy tylko to zrobił pojawiała się wizja jej śmierci. Myślał tylko o tym jak jego przyjaciel się od niego oddalił,byli jak bracia , ale gdy Maria odeszła serce Uriela zamieniło się w czarną otchłań rozpaczy bez dna. Przez lata starał się mu pomóc , ale gdy stał się ... żniwiarzem śmierci nie mógł już nic zrobić. Stracił wtedy nadzieję na powrót starych czasów. Wspomnienia przyleciały do niego nagle otwierając stare jeszcze nie do końca uleczone rany. Kiedy przydzielili go do niej wszystko się zmieniło. Zakochał się , gdy tylko ujrzał ją w kołysce. Taką małą , bezbronną, pełna dobroci. Jej dusza była najczystsza ze wszystkich co było dziwne biorąc pod uwagę jej pochodzenie. Wpatrując się w sufit nie mógł zapomnieć jej oczu. Nigdy wcześniej nie widział takiego odcienia błękitu. Nie można byłoby pomylić ich z niczym i tak przez ostatnie siedemnaście lat ją obserwował. Chciał ją chronić przed złem tego świata , ale Starszyzna zabroniła, mógł się tylko przyglądać. Jednak teraz wszystko się zmieniło był na ziemi. Jako człowiek , dali mu pozwolenie na zejście, jednak to będzie tylko na jakiś czas, nie potrwa to wiecznie. Nie mogąc już znieść tej bezczynności zerwał się z łóżka. Przed wyjściem złapał tylko swoją kurtkę i wybiegł an spotkanie z Urielem musiał z nim porozmawiać przekonać go jakoś. Nic już dla niego się nie liczyło. W jego myślach była tylko ona. Alice .Alice. Alice. To imię było jak najpiękniejszy szept. Wiedział co zrobi. Jeżeli nic nie wskóra ze swoim dawnym przyjacielem, zabierze ją w bezpieczne miejsce, tam gdzie nie będzie musiał się o nią martwić. Już nie było odwrotu.
________________________________________________________
Przepraszam , że musieliście tak długo czekać. miałam mały problem z internetem, ale wszystko jest już dobrze :) Następna część pojawi się dzisiaj koło północy. Mam nadzieję , ze Wam się spodoba :)

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 4

Dotarłam do szkoły. Teraz na dziedzińcu było pełno ludzi. Dziewczyny w strojach cheerleaderek wymachujące pomponami ,chłopacy z gitarami myślący , że są wielkimi gwiazdami rocka, czy hipisi leżący na trawie i obserwujący niebo. W ciągu nie całej godziny plac nabrał życia , a przynajmniej tak mi się wydawało. Udałam się prosto do auli.Był to osobny budynek ,znajdujący się po prawo od wejścia na teren szkoły. Kiedy weszłam do środka było względnie pusto. Wybrałam miejsce najbardziej ukryte w koncie, założyłam słuchawki na uszy i czekałam aż wszyscy zbiorą się w pomieszczeniu i zacznie się apel. Minuty mijały, nagle rozległ się dźwięk dzwonka, na scenę wszedł dyrektor i zaczął swoje przemówienie. Nadal słuchałam muzyki , we wszystkich szkołach zawsze mówiono to samo, że wymaga się od nas zaangażowania, że nie przestrzeganie zasad będzie surowo karane i wiele wiele innych bezsensownych rzeczy. Apel ciągnął się przez jakąś godzinę kiedy w  końcu pozwolono nam udać się na zajęcia , wyciągnęłam z torby swój plan zajęć. Pierwszą lekcje miałam z panią Roscco , która będzie mnie uczyła literatury powszechnej. Udałam się od razu do sali, usiadłam w ostatniej ławce , gdy znów rozległ się ten nieprzyjemny dźwięk ,klasa od razu się za pełniła. Nauczycielką była kobieta z siwymi włosami zaplecionymi w luźny warkocz , miła długą ,spódnicę w cygańskie wory, na twarzy gdzieniegdzie pojawiały się zmarszczki, ale nie obierały jej uroku. Jej wygląd świadczył o tym , że jest mądra i pełna życia ,ciepłymi fiołkowymi oczami przeleciała po twarzach uczniów. Uwiesiła na mnie swoje spojrzenia na dłużej , a może po prostu wydawało mi się.
- Witam !- powitała nas ,miała dźwięczny cieniutki głos, mówiła wyraźnie i chyba z lekko włoskim akcentem.- Nazywam się Anabel Roscco. Mam nadzieję , że spodobają wam się moje zajęcia. Przejdżmy do listy obecności.- Czytając po kolei imiona  uczniów co chwila zerkała w stronę drzwi jakby czekając na kogoś. Kiedy z ust nauczycielki usłyszałam ,, Alice Klavari " i gdy już miałam powiedzieć - Jestem ! - drzwi do sali otworzyły się i wszedł przez nie chłopak , którego już dobrze znałam. Wystarczyło , że spojrzałam na jego twarz i choć nie znałam go długo , nie mogłam pomylić go z nikim innym. To był Will.
- Przepraszam za spóźnienie pani Roscco , ale miałem pilną sprawę do załatwienia. -w jego głosie nie było słychać skruch, powiedział to płynnie jakby był już do tego przyzwyczajony..
- Miło , że do as dołączyłeś panie Larch.- przerwała , nawet nie podniosła wzroku  kartki , mówiła spokojnie , od razu pomyślałam , że już wiele razu musiało się to zdarzać, a to co potem powiedziała tylko mnie w tym utwierdziło.- Mam nadzieję , że w tym roku twoje spóźnialstwo i nieobecność zmaleje.
- Oczywiście ! - odparł automatycznie z nutką uroni w głosie. Usiadł po mojej prawej stronie. Miałam złudną nadzieję, że mnie nie rozpozna .Odwrócił się w moją stronę , a jego pewny siebie uśmiech prawie zwalił minie z krzesła. Dalej lekcja potoczyła się bez żadnych zakłóceń, następne były też w mare normalne. Z Willem miałam tylko literaturę powszechną , co było dla mnie ulgą jak i udręką . Był jedyną osobą jaką znałam , co wcale mi się nie podobało . Na lunchu siedziałam sama i jadłam jakąś dziwną papkę , potem udałam się na jeszcze dwa zajęcia i wróciłam do domu. Tam już po przekroczeniu progu czekał na mnie pyszny obiad przygotowany przez panią Jones , jednak nie miałam ochoty nic jeść, a gdy jej to powiedziałam chyba nie napawało ją szczęściem ,a le kiwnęła na znak , że rozumie i powiedziała:
-To penie był dla ciebie ciężki dzień, więc odpocznij kochaniutka.- nie dyskutowałam z nią ,od razu poszłam do pokoju , położyłam się na łóżku i zapadłam w błogi sen.

W tym samym czasie :

-Nawet się do niej nie zbliżaj ! - ryknęła odziana w czarną pelerynę postać .-Tknij ją choć palcem ,a rozszarpię cie na kawałki! - groził facetowi w garniturze. Wiedział ,że musiał jakoś go przekonać by zostawił w spokoju dziewczynę. Nie mógł znieść myśli ,że odejdzie.
- Nic nie możesz na to poradzić.-odpowiedział , mówił spokojnie , co jeszcze bardziej wytrącało go z równowagi.- Muszę wypełnić rozkaz , taka jest moja rola.
- Gówno prawda , po prostu chcesz bym cierpiał , wiesz ile ona dla mnie znaczy , wiesz jak bardzo mi na niej zależy. Chcesz się zemścić za to, że mi udzielono pozwolenia , a tobie nie kiedy o nie prosiłeś dla Marii!-wiedział ,że to go zaboli.Jego dawny sprzymierzeniec rozpaczał przez długie stulecia , po jej śmierci.
- Nie wypowiadaj jej imienia ! - krzyknął koleś we fraku  , po czym nabrał głęboko powietrza by się uspokoić i kontynuował- Wykonam to zadanie i choć bym miał ciebie zgładzić , mój drogi przyjacielu .- po tych słowach odszedł, zostawiając go samego. Wiedział, ze zrobi wszystko tylko by uchronić ja przed zagładą. Upadł na kolana i zaczął krzyczeć. Niebo nagle rozdzielił grzmot pioruna, towarzyszący jego jękowi udręki.
_________________________________________________________
Następny rozdział. Moim zdaniem nie zbyt ciekawy. Dedykuję go dla Oli która mam nadzieję nadal czyta mojego bloga :)



poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 3

Biegłam ile sił w nogach. Nie zatrzymywałam się, choć płuca piekły mnie nie miłosiernie i nie mogłam nabrać ani jednego większego wdechu.Wdrapałam się na szczyt schodów , wchodząc co dwa lub trzy stopnie. Gdy chwyciłam klamkę od potężnych drzwi z ciemnego drewna  zobaczyłam przyczepioną na nich kartkę.

                          Dzisiejsze lekcje wszystkich klas I  zostały przełożone na godzinę 9.00.
                  Przepraszamy za utrudnienia. Prosimy także od razu udać się do auli na krótki apel
                                                                  zapoznawczy .
                                                                                                            Dyrektor Jack Fell

Kiedy to przeczytałam byłam zła ,ale w jakimś stopniu mi ulżyło. Dzięki temu nie spóźniłam się na lekcje , ale za to muszę wykombinować co będę robiła przez następne czterdzieści minut. Zawsze mogłam wrócić do "domu", ale nie miałam na to zbytniej ochoty. Stojąc nadal na szczycie schodów obejrzałam się dookoła. Przypomniałam sobie , że niedaleko jest park , w którym byłam wczoraj odetchnąć tuz po rozpakowaniu swoich rzeczy w nowym pokoju.Ruszyłam przed siebie , przeszłam przez dziedziniec , skręciłam w prawo i po chwili byłam już na miejscu. Prawie nikogo tu nie było , oprócz mnie , jakiegoś staruszka , który karmił gołębie i pary , która trzymając się za ręce siedziała na kocu pod jednych z dużych dębów. Pomyślałam , ze to dziwna pora na robienie pikników, jednak zbytnio się nad tym nie zastanawiałam. Usiadłam na ławce, wychyliłam głowę do tyłu i obserwowałam spadające liście. Leciutki wiaterek roznosił je po całym parku.Uważałam , że jesień to magiczna pora , wszędzie jest tak kolorowo. Gdzie się nie spojrzy widać pomarańcz , żółć czy czerwień. Wpatrywałam się w niebo , które prześwitywało pomiędzy gałęźmi , było błękitne, ale nie tak jasne jak podczas lata. Nagle usłyszałam en melodyjny głos , który wcześniej doprowadził mnie do szału.
- Czemu tak szybko zwiałaś ? Nie spodobałem ci się?- droczył się ze mną wiedziałam o tym , jednak to ani trochę nie osłabiało mojej złości .Postanawiając nie pokazywać mu tego , że wytrącił mnie z równowagi odpowiedziałam najbardziej opanowanym głosem na jaki potrafiłam.
-Biegłam na zajęcia , jednak okazało się, że zostały przełożone.
- Do jakiej więc szkoły chodzisz ? Jeśli można wiedzieć!
- Do liceum Mari Angeli ! A ty ?- nie wiem dlaczego się o to  pytałam , wcale mnie to nie obchodziło , może zrobiłam to z grzeczności , albo w jakiś sposób chciałam się o nim czegoś dowiedzieć,bo w pewnym sensie mnie interesował , ciekawił. Tak szybko jak pojawiła się ta myśl również szybko się oddaliła , a z rozmyślań wyrwała mnie jego odpowiedź.
-Tam , gdzie ty...- nie do końca chciałam w to uwierzyć , to przecież nie mogla być prawda by ten neandertalczyk chodził do tego samego liceum co ja - ... cóż za ciekawy zbieg okoliczności.- przerwał na chwile, odetchnął głęboko po czym kontynuował - Tak poza tym nie zdarzyłem ci się przedstawić. Jestem Will.- odwróciła do niego głowę i ujrzałam jego czarne oczy , które z zaciekawieniem wpatrywały się we mnie. Wyciągnął  do mnie dłoń , którą ujęłam i powiedziałam :
- A ja Alice.I cóż nie jest mi zbyt miło cię poznać!
- Nadal jesteś zła za ten wypadek czy raczej za to , że powiedziałem, że to twoja wina- nie dął mi czasu nawet na odpowiedź , bo dale mówił tym swoim nieziemsko perfekcyjnym głosem, w którym pobrzmiewała nutka rozbawienia.- No przestań, było minęło. Jak możesz tak długo się złościć.
- To się zdarzyło jakieś...- urwałam i spojrzałam na zegarek.- dwadzieścia minut temu.
-Nie chce zaczynać naszej znajomości od wściekłości i kolejnej kłótni ,m więc przepraszam.- czekał na moją reakcję, a ja nie mogłam przyswoić słów jakie do mnie wypowiedział. Przecież niedawno jeszcze tak się o to wykłócał, a teraz przeprasza mnie. To dziwne , prawda ? Spojrzałam na niego i zdałam sobie sprawę, że złość mi dawno przeszła, nie zwlekając dłużej rzekłam :
- Taa . Przyjmuję twoje przeprosiny .- najwyraźniej ulżyło mu kiedy to usłyszał.- Jak mnie tu znalazłeś?
- To proste! Kiedy tylko uciekłaś , pobiegłem za tobą !- nawet nie zaprzeczał , powiedział mi prawdę , choć wcale się nie znamy.Nic na to nie odpowiedziałam, kiwnęłam tylko głową na znak , że rozumiem i tak przeczuwałam.Zerwał się z ławki i pociągnął mnie za sobą.Byłam zszokowana. Nie spodziewałam się tego i przez przypadek potknęłam się i wleciałam wprost w jego ramiona. Złapał mnie. Był umięśniony , ale zarazem dość szczupły, przewyższał mnie o głowę. Dłonie oparłam o jego tors.Trzymał mnie teraz za łokcie , delikatnie i tak bym znów nie straciłam równowagi.Nie patrzyłam na niego , byłam trochę skrępowana ta nagłą bliskością , kiedy stałam już stabilnie , odważyłam spojrzeć mu na twarz. Miał lekko zaróżowione policzki, patrzył mi w oczy z taką czułością ,od której zakręciło mi się w głowie. Uśmiechał się do mnie. Poczułam jak gorąco rozlewa mi się po ciele , byłam zawstydzona. Zrobiłam krok w tył , uwalniając się z jego objęć i odwróciłam wzrok.
- Przepraszam ! - wymamrotałam tak cicho , ze na początku myślałam ,że nie usłyszał.
-Nic nie szkodzi ! - odpowiedział zażenowany , tamtą sytuacją chyba w równym stopniu co ja.
-Pójdę już , może spotkamy się w szkole - miałam nadzieję , że nie.
- Może.- wymamrotał , po czym odwrócił się i odszedł. Gapiłam się na niego jeszcze przez jakiś czas , a kiedy straciłam go z pola widzenia klapnęłam znów na ławkę , zamknęłam oczy przypominając sobie to miłe uczucie jego rąk i twardości jego piersi. Odtworzyłam powieki , zerknęłam na zegarek i spokojnie udałam się w kierunku szkoły. Miałam nadzieję , że już nigdy go nie spotkam , choć w głębi serca czułam , ze to nie będzie takie łatwe.
_______________________________________________________
Następny wpis :D Z dedykacją dla Darii , która mnie namówiła bym założyła tego bloga i przygotowała cały jego wygląd . Wielkie Dzięki ;3

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 2

Z perspektywy jego :
Skąd ona się tu wzięła , w jednej chwili jadę sobie na deskorolce , a w drugiej wpadam na jakąś dziewczynę, która chyba jest ślepa jeśli mnie nie widziała. Spadłem z deski , która potoczyła się kawałek dalej . Na początku nie do końca wiedziałem co się stało, dopiero kiedy wstałem , otrzepałem się i ujrzałem tą jasną cerę, blond włosy otoczone niezwykłą aurą i te niebieskie oczy , w których można było utonąć. Szybko oprzytomniałem i uświadamiając sobie , że ona ciągle siedzi na ziemi podałem jej rękę w oczekiwaniu aż ją przyjmie.

Z perspektywy jej :
Kiedy uchwyciłam silną dłoń, osoba do której należała pomogła mi wstać.znajdowałam się teraz nie typowo blisko chłopaka , który na mnie wpadł. Ciemne włosy okalały mu twarz zasłaniając przy tym niemalże widok na jego czarne oczy. Miał ostre rysy twarzy , które łagodził uśmiech ukazujący jego niemożliwie wręcz białe zęby. Był piękny niczym starożytny bóg wsadzony w ciuchy zwykłego nastolatka. Choć wszystko w nim wydawało się niezwykłe i jak nie z tej planety , nie mogłam oderwać spojrzenia od jego oczu , które się we mnie wpatrywały z uwagą i zaciekawieniem . Nagle zdając sobie sprawę z dzielącej nas niewielkiej odległości i z tego , że nadal trzymam go za rękę puściłam ją i trochę się cofnęłam . Nadal na mnie patrzył, w tej chwili byłam trochę speszona , więc odwróciłam wzrok . Czułam jak na moich polikach pojawiają się pierwsze oznaki rumieńców. Odchrząknął i powiedział.
-Wszystko w porządku ?- jego głos był melodyjny i nie było w nim słychać kpiny tylko czysta ciekawość i chyba zmartwienie. Znów na niego spojrzałam.
-Chyba tak.- odpowiedziałam trochę nie pewnie. Chyba mu ulżyło, ponieważ wypuścił nagle powietrze , nie dziwię się , że się przejął to w końcu jego winna , że upadłam ,to on na mnie wjechał.
-Ohh to dobrze, ale ...  - przerwał szukając chyba odpowiednich słów ujmujących to co chciał powiedzieć , kiedy w końcu je znalazł ,  kontynuował.-... powinnaś następnym razem uważać jak chodzisz .
Nie do końca od razu dotarło do mnie znaczenie tych słów . Jak on śmiał to była jego winna, to nie ja wyjechałam z za zakrętu i nie patrzyłam na drogę .Byłam wkurzona!
- Wiesz , ale to ty we mnie wjechałeś ! Powinieneś pójść do okulisty , bo chyba masz problem ze wzrokiem , skoro wpadasz na ludzi !- zanim zdążyłam powiedzieć kolejną trafną uwagę na jego temat roześmiał się , co jeszcze bardziej mnie rozzłościło.
- Tylko to ty na mnie wleciałaś !
- Coś ci się poprzestawiało w głowie skoro tak sądzisz !
- No oczywiście, bo to nie mogła być twoja winna , gdyż jesteś ... - urwał jakby bojąc się powiedzieć to co chciał .Zamiast tak spokój i pójść tylko go podpuściłam .Taką już miałam naturę.
-No kim jestem , powiedz! - czekałam , ale z jego ust nie wydobyło się żadne słowo - Mów !A może ty po prostu się mnie boisz .- te ostanie słowa chyba do niego dotarły , bo już po chwili uzyskałam odpowiedź.
- Na pewno się ciebie nie boję ! Możesz śnić dalej ! - myślałam , ze więcej już nic nie powie , ale się myliłam.-Jesteś kolejną baba , która nie potrafi się przyznać , że zrobiła coś źle , bo przecież dziewczyny są takie idealne , nic nie mogą zepsuć , one nie popełniają błędów.- mówił to dziwnym piskliwym głosem naśladującym kobietę , w którym pobrzmiewała ironia.
Chciało mi się śmiać , jeszcze nigdy nie spotkałam takiego kolesia nic o mnie nie wiedział , a już uważał za głupią blondynkę .
- Nawet mnie nie znasz i najwyraźniej nic nie wiesz o dziewczynach !-miał powoli dość tej konwersacji. Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie , że mam szkołę, właśnie było pięć po ósmej .
- No nie , spóźniłam się na swój pierwszy dzień ! - pomyślałam i wymijając nieznajomego kolesia pobiegłam w stronę budynku Liceum im. Mari Angeli. zapomniałam już o tym jak bardzo byłam zła na tego gościa i zdałam sobie sprawę , że nawet nie wiem jak ma na imię.
_______________________________________________________
O oto drugi rozdział ! Postaram się by następny był ciekawszy i dłuższy .

piątek, 12 lipca 2013

Rozdzial 1

Nagle promienie słońca oświetliły mi twarz . Naciągnęłam kołdrę na głowę , próbując powrócić do świata snu , który był dla mnie jak najsłodszy owoc.Kiedy znów zamknęłam powieki i kiedy znów byłam na łące pełnej motyli , gdy świeciło ciepłe słońce , a lekki , przyjemny wiatr owiewał mi włosy usłyszałam te przeklęty dzwonek , od którego już nie było ucieczki. zerwałam się z łóżka. Na początku nie wiedziałam , gdzie jestem, jednak wspomnienia ostatnich dwudziestu czterech godzin przyszły znienacka.Przyjazd państwa Jones do sierocińca , w którym pojawiałam się średnio co pięć miesięcy, przyjazd do ich domu , rozpakowanie się w liliowym pokoju , który miał z balkonu przepiękny widok na las. Wiedziałam , że długo tu nie będę , pan i pani Jones są mili , ale wszyscy , do których trafiałam byli tacy , w końcu i tak się mnie pozbywali , kiedy tylko nadarzała im się ku temu okazja. Dzisiaj zaczynałam swój pierwszy dzień w nowej szkole, nie przejmowałam się tym zbytnio, to tylko zwykłe liceum. Kiedy już zakończyłam poranną łazienkę ubrałam szybko na siebie ciemne rurki,czarną  koszulkę i tenisówki , chwyciłam w rękę granatową bluzę , zarzuciłam na ramie torbę i zbiegłam schodami na dół. Chwyciłam za klamkę i gdy miałam wyjść usłyszałam melodyjny głos pani Jones dobiegający z kuchni .
-Alice ! Może miałabyś ochotę na omlet na śniadanie !- nie pojmowałam co słyszę , rzadko kto przejmował się czy zjadłam coś przed szkołą czy nie. Kiedy miałam już odmówić i podziękować , mój brzuch jakby na przekór zaburczał z głodu .Cofnęłam się do kuchni i nie mogąc wydusić z siebie ani słowa oniemiała widokiem średniej kobiety z ciepłymi, zielonymi jak szmaragdy oczami i jasnymi włosami zepniętymi w kok potaknęłam kiwając głową.zdałam sobie sprawę , że mimo upływających lat pani Jones jest piękna. Usiadłam przy stole i już po chwili przede mną piętrzył się mały stosik omletów polany syropem klonowym, do szklanki nalałam sobie świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. Śniadanie było pyszne ,gdy skończyłam jeść miałam zamiar pozmywać , ale wtedy usłyszałam znowu panią Jones , która przez cały ten czas przyglądała mi się .
- Zostaw to ! pozmywam , jeszcze się spóźnisz na swój pierwszy dzień .- naprawdę to była dla mnie nowość.Odłożywszy naczynia do zlewu udałam się do wyjścia , jednak najpierw zbliżyłam się do gospodyni domu i przytuliłam ją . Była najpierw zszokowana , ale szybko odwzajemniła mój nagły przypływ uczuć.Zanim ją puściłam wyszeptałam słowa podziękowania , a ona złożyła mi buziaka na policzku. Ruszyłam do szkoły , na szczęście mieszkałam tylko kilka ulic od niej. Zerknęłam na zegarek , była za pięć ósma , miałam jeszcze do przejścia jakieś 80 m , ruszyłam biegiem i nie zauważyłam jak za zakrętu wyjechał na deskorolce jakiś chłopak Wpadł na mnie , poleciałam do tyłu i upadłam, on spadł z deski , która potoczyła się kawałek dalej. Zdarłam sobie łokieć , nadal byłam lekko zamroczona .Zamknęłam oczy i gdy ponownie je otworzyłam ujrzałam przed sobą czyjąś dłoń. Uchwyciłam ją i stanęłam teraz twarzą w twarz z osobą , która spowodowała cały ten wypadek .

czwartek, 11 lipca 2013

Prolog

Przyglądam jej się od lat , jednak ona mnie nie widzi .Dla niej jestem duchem, który tylko patrzy, ale tak naprawdę czuję wszystko, jej ból , smutek , szczęście. Chciałbym móc ją przytulić,pogłaskać po włosach i powiedzieć jej do ucha , że wszystko będzie dobrze . Choć pragnę tego jak nic innego na świecie, nie mogę. To wbrew zasadom, ale kiedy widzę ją w takie wieczory. Siedzącą na oknie i patrzącą w gwiazdy , rozmyślającą nad jutrem, mam ochotę złamać reguły.  Wiem , że się boi każdego nowego dnia . Jest sama odkąd pamięta i choć myśli , ze jest zwykła dziewczyną myli się ... jest wyjątkowa , przepiękna , a serce ma dobre jak nikt. Poznała w życiu już tyle rozczarowań , a ja mogłem się temu tylko przyglądać tak jak teraz . Nie mogę znieść jak płacze  to rozdziela mi serce i chodź dzielą nas tylko milimetry nic nie mogę na to poradzić ! Kiedy w końcu pogrąża się w śnie , robi się spokojna , oddycha płytko , a jej serce zaczyna bić miarowo i wolniej. Oglądam sę ostatni raz i obserwuję jej jasną twarz .

- Dobranoc Alice ! - kiedy mój szept porywa wiatr odchodzę i teraz ja płaczę srebrnymi łzami , które przeobrażają się w  deszcz. Teraz wiem , ze od jutra wszystko się zmieni.